Opublikowana w styczniu 2018 r. analiza Centrum für Europäische Politik zawiera pesymistyczne wnioski dla Grecji. Mimo otrzymania w latach 2010-2017 300 mld EUR pomocy finansowej od międzynarodowych instytucji, wiarygodność kredytowa Aten nie poprawiła się, a wręcz uległa pogorszeniu. W I połowie 2017 r. obliczany przez CEP wskaźnik wiarygodności kredytowej dla Grecji wyniósł –6. Dla porównania, w 2015 r. było to –3,2, a w 2016 r. –4,3. Wszystkie te wartości znajdują się w obszarze czwartego (najwyższego) poziomu ryzyka bankructwa, który charakteryzuje Grecję od roku 2003.
Opracowywany przez CEP wskaźnik wiarygodności kredytowej (cepDefault-Index), w przeciwieństwie do częstej praktyki, bierze pod uwagę nie tylko zadłużenie publiczne, ale również dług prywatnych przedsiębiorstw i konsumentów oraz sytuację na giełdzie. Mimo iż kapitalizacja greckiej giełdy zmniejsza się nieprzerwanie od 2011 r., to w I połowie 2017 r. tempo tego spadku było najszybsze: grecki rynek kapitałowy stracił 6,7 proc. PKB. Autorzy analizy zauważają, że ta strata rzuca negatywne światło na pozornie dobre wyniki kredytowe całej gospodarki (tzw. NTE – net lending/borrowing of total economy). Fakt, że w 2015 r., 2016 r. i w I połowie 2017 r. wskaźnik NTE jest na plusie (odpowiednio: 2,4, 0,9 i 0,7 proc. PKB), wskazuje, że Grecja stała się eksporterem kapitału. „Jednak ten eksport kapitału jest problematyczny, ponieważ w tym samym okresie kapitalizacja greckiej giełdy się zmniejszyła. Zatem eksport kapitału wcale nie jest przejawem tego, że Grecja jest gospodarką konkurencyjną na światowym rynku, tylko sygnalizuje odpływ kapitału” – wyjaśniają analitycy Centrum für Europäische Politik. Wskazują także, że do braku wiarygodności kredytowej Grecji przyczynia się charakterystyczny dla tego kraju – istniejący już od 2005 r. – problem w postaci konsumpcji przewyższającej dochody. W pierwszej połowie 2017 r. konsumpcja w greckiej gospodarce była na poziomie 112,5 proc. dochodu do dyspozycji, podczas gdy średni poziom dla strefy euro to 92,6 proc. dochodu.
Ogólnie rzecz biorąc, tak zła – nawet w porównaniu z latami poprzednimi – sytuacja gospodarcza Grecji jest skutkiem zaniechania reform, które są temu krajowi potrzebne od co najmniej kilkunastu lat (duże strukturalne problemy istniały już bowiem w chwili przystępowania Aten do strefy euro w 2002 r.). Autorzy analizy – Lüder Gerken, Matthias Kullas i Till Brombach – rekomendują greckiej gospodarce pilne przywrócenie atrakcyjności dla inwestorów krajowych i zagranicznych drogą niezbędnych reform. Dzięki pojawieniu się nowych inwestycji, istniejące nieprzerwanie od dekady ryzyko bankructwa Grecji zostanie przezwyciężone, a tamtejsza gospodarka odzyska witalność. Niezbędne do tego jest jednak m.in. zmniejszenie konsumpcji zarówno rządowej, jak i prywatnej, aby można było zaoszczędzić na inwestycje – co jest niemożliwe w obecnej sytuacji, kiedy konsumpcja przekracza 100 proc. dochodów. Co istotne, eksperci think-tanku pozwalają sobie na szerszą refleksję dotyczącą tego, dlaczego Grecja mimo otrzymania tak dużej pomocy nie zwalczyła swoich problemów ekonomicznych, a nawet je dodatkowo pogorszyła: problemem jest brak wiary w to, że zalecane reformy mają sens. „Przede wszystkim ten kraj musi wprowadzić reformy i musi wierzyć w te reformy. Nawet najlepsze lekarstwo na świecie nie pomoże, jeżeli pacjent będzie myślał, że lekarz chce go otruć” – kończą autorzy opracowania.
Komentarz Anny Czepiel, analityka FOR:
Od 10 lat ekonomiści i media grzmią na temat fatalnej sytuacji gospodarczej Grecji. Dzisiaj nawet słabo znająca się na ekonomii osoba kojarzy Grecję z problemem zadłużenia i bankructwa. Kolejne raporty i analizy dotyczące złej kondycji greckiej gospodarki mogą wydawać się już nudne i znieczulać odbiorców na problem. Powinno być inaczej: trwająca już od dawna niebezpieczna sytuacja Grecji jest przestrogą, że to jedynie od rządzących i obywateli danego kraju zależy, czy pomogą swojej gospodarce wyjść z problematycznego stanu, czy też skażą ją – a więc i siebie – na coraz gorszą sytuację. Przytoczmy jeszcze raz zdanie kończące omawianą analizę: „Kraj musi wprowadzić reformy i musi wierzyć w te reformy. Nawet najlepsze lekarstwo na świecie nie pomoże, jeżeli pacjent będzie myślał, że lekarz chce go otruć”. Grecja od wielu lat – mimo otrzymywania hojnej międzynarodowej pomocy – podąża drogą deformowania gospodarki zamiast jej reformowania, ponieważ myśli, że to właśnie „deforma” jest lekarstwem, a „reforma” to trucizna. Przeciwstawić tej sytuacji można Polskę w okresie transformacji, kiedy reformowanie zadłużonej i pogrążonej w niedostatku towarów gospodarki – mimo początkowych trudów – zaczęło przynosić efekty; sklepy szybko stawały się wypełnione m.in. brakującymi wcześniej artykułami żywnościowymi. Zarazem decyzje dzisiejszego rządu Polski zaczynają przypominać postawę Grecji. Tak jest w przypadku m.in. powrotu do niższego wieku emerytalnego, uznawanego przez rządzących i wielu wyborców za zbawienny, podczas gdy w niedalekiej przyszłości wymusi on zwiększenie zadłużenia i opodatkowania pracy – a w konsekwencji zubożenie gospodarki.