Przedmiotem kolejnej analizy Centrum für Europäische Politik jest przedstawiony przez Komisję Europejską w maju projekt rozporządzenia, które ma umożliwić Brukseli sprawne uzyskiwanie od przedsiębiorstw informacji kluczowych dla badania nieprawidłowości na unijnym rynku wewnętrznym. Komisja będzie mogła zwracać się do przedsiębiorstw zarówno z prośbą o podanie nieobowiązkowych informacji, jak i żądać obowiązkowego przekazania danych. Projekt rozporządzenia zastrzega jednak, że uzyskiwanie danych w ramach tych procedur nie może służyć „ściganiu przedsiębiorstw”, lecz jedynie „rozwiązaniu przypuszczalnego, tj. wynikającego z dostępnych informacji, poważnego problemu związanego ze stosowaniem prawa Unii w dziedzinach rynku wewnętrznego, rolnictwa i rybołówstwa, transportu, środowiska i energetyki”. Centrum für Europäische Politik ocenia, że wprowadzenie tak szerokiego i ogólnego zakresu możliwości wzywania przez Komisję do udzielenia informacji stanowi znaczącą zmianę, gdyż dotychczas uprawnienia do uzyskiwania danych od przedsiębiorstw Komisja posiadała jedynie w bardzo szczególnych przypadkach, takich jak podejrzenie przekazania firmie nieuprawnionej pomocy przez państwo czy podejrzenie złamania zakazu tworzenia karteli. Wśród przykładowych rodzajów danych, których teraz będzie mogła się domagać Bruksela, wymienione są: „dane faktyczne na temat rynku, obejmujące strukturę kosztów, politykę cenową, charakterystykę produktów lub usług bądź rozmieszczenie geograficzne klientów i dostawców” oraz „przeprowadzona przez przedsiębiorstwa lub związki przedsiębiorstw oparta na faktach analiza funkcjonowania rynku wewnętrznego, na przykład w odniesieniu do postrzeganych barier regulacyjnych i barier wejścia lub kosztów operacji transgranicznych”.
Otrzymane informacje mają służyć ulepszeniu konstrukcji unijnego rynku wewnętrznego: dzięki otrzymanym danym Unia będzie mogła wprowadzać zmiany w prawie, jeżeli okaże się, że jakiś przepis dotyczący wspólnego rynku jest oderwany od realnego życia przedsiębiorstw. Jak czytamy w projekcie, „w przypadku gdy poważny problem związany ze stosowaniem prawa Unii zagraża realizacji ważnego celu polityki Unii, Komisja może wzywać przedsiębiorstwa lub związki przedsiębiorstw do udzielenia informacji (…) w celu zaradzenia wyżej wymienionemu problemowi. (…) Zgromadzone informacje (…) mogłyby również być wykorzystywane do uzyskania wglądu w sytuacje, w których przedsiębiorstwa oceniają, że przestrzeganie przepisów jest trudne – po to, aby usprawnić właściwe stosowanie przepisów dotyczących rynku wewnętrznego”. Istotne jest, że w projekcie rozporządzenia zastrzeżono także kilkakrotnie, iż Komisja Europejska będzie stosować się do zasady proporcjonalności oraz że nie będzie kierować wezwań do podania informacji do mikroprzedsiębiorstw, dzięki czemu uniknie się nadmiernych ich obciążeń. Jednak mimo wielu wzmianek sugerujących łagodność wprowadzanych rozwiązań, Komisja Europejska przewiduje sankcje dla tych firm, które uchylą się od obowiązku przekazania informacji czy też wprowadzą Komisję w błąd. Co szczególnie niepokojące, Centrum für Europäische Politik wskazuje, że – co nie jest jasno powiedziane w projekcie – grzywna w wysokości do 1 proc. rocznego obrotu firmy może zostać nałożona również w tym przypadku, kiedy przedsiębiorstwo „dostarczy nieprawdziwe lub wprowadzające w błąd informacje” wtedy, gdy udziela ono odpowiedzi na zapytanie o dobrowolne dostarczenie danych (jest o tym mowa w art. 9 projektu).
Think-tank ocenia, że wprowadzenie szerokiej możliwości domagania się przez Komisję informacji od przedsiębiorstw może przynieść pozytywny skutek: dzięki uzyskanym przez Brukselę danym zwiększy się bowiem szansa na wykrycie barier dla rynku wewnętrznego, które są wprowadzane przez poszczególne kraje członkowskie. „Jeżeli któreś państwo członkowskie (…) wprowadzi przepisy dyskryminujące firmy z innych państw Unii, (…) Komisja Europejska, posiadając władzę domagania się obowiązkowego udzielenia informacji, będzie miała możliwość łatwiejszego prowadzenia śledztwa oraz zebrania bardziej wiarygodnych dowodów [na łamanie zasad rynku wewnętrznego]” – piszą autorzy analizy, Matthias Kullas i Till Brombach. Dodają także, że w wyniku wprowadzenia proponowanego rozporządzenia korzystne zmiany mogą nastąpić w samym prawie unijnym: „Rynek wewnętrzny zostanie wzmocniony również dlatego, że wprowadzone rozwiązanie może usunąć szkodliwe dla wspólnego rynku błędy w prawie Unii Europejskiej”. Z drugiej strony, niemiecki think-tank dostrzega ryzyko związane z przyjęciem omawianego rozporządzenia: „Zakres prowadzenia dochodzeń został w projekcie bardzo szeroko nakreślony. Nie można wykluczyć, że Komisja Europejska będzie używać nowego narzędzia prawnego również w innych celach związanych z rynkiem zewnętrznym, na przykład w celu zapobieżenia zróżnicowaniu cen. W tym przypadku pojawia się niebezpieczeństwo ograniczenia swobody prowadzenia działalności gospodarczej”. CEP ostrzega także, że informacje otrzymane przez Komisję od przedsiębiorstw powinny być wystarczająco chronione przed wypłynięciem w ręce konkurentów. Zdaniem autorów analizy, należy zapewnić, aby w przypadku proponowanego rozwiązania wprowadzić wyjątek od tzw. Transparency Regulation (Rozporządzenia 1049/2001 w sprawie publicznego dostępu do dokumentów Parlamentu Europejskiego, Rady i Komisji), które pozwala obywatelom UE na uzyskiwanie od unijnych instytucji również poufnych informacji. Jeżeli taki wyjątek nie zostanie wprowadzony, to – jak alarmuje Centrum für Europäische Politik – konkurencyjne firmy za pośrednictwem dostępu do informacji publicznej UE będą mogły łatwo zdobyć poufne informacje dotyczące danego przedsiębiorstwa, co może poważnie zaszkodzić jego zyskom.
Ocena Anny Czepiel, młodszego analityka FOR:
Szeroka możliwość uzyskiwania przez Komisję Europejską informacji od przedsiębiorstw jest korzystna zwłaszcza dlatego, że bardzo dużo krajów Unii ma chrapkę na podkopywanie rynku wewnętrznego poprzez protekcjonistyczne rozwiązania prawne. Ponadto dyskryminacja na wspólnym rynku może być wprowadzana w sposób niezauważony, niebudzący zbyt dużego zainteresowania mediów, na przykład wtedy, gdy w 2014 roku w ramach nowelizacji polskiej ustawy o ochronie konsumentów, aby dopasować ją do nowej dyrektywy konsumenckiej, wprowadzono przy okazji restrykcje niezwiązane z nakazami dyrektywy (na przykład przedłużenie do dwóch lat możliwości zwrotu przez konsumenta towaru w przypadku ujawnienia się jego wady). Negatywne dla europejskiej wolności gospodarczej efekty wprowadzanych przez rządy krajowe dyskryminujących rozwiązań mogą być szybko potwierdzone przez Komisję właśnie dzięki proponowanym nowym rozwiązaniom. To właśnie dzięki gromadzeniu danych bezpośrednio od firm – niezależnie od często posiadających wymiar propagandowy rządowych raportów typu „Programy Konwergencji” czy „Programy Stabilności” – Komisja Europejska może wykryć, że dzieje się coś niepokojącego. Wydaje się, że taki właśnie cel – w postaci reagowania na antyrynkowe poczynania konkretnych rządów – stawia sobie Bruksela, pisząc w projekcie, że „Komisja jest zobowiązana do przeprowadzenia starannej selekcji adresatów wezwań, tak aby były one kierowane jedynie do przedsiębiorstw i związków przedsiębiorstw będących w stanie przekazać wystarczająco istotne informacje, zwłaszcza do większych przedsiębiorstw w odpowiednich państwach członkowskich”.
Z drugiej strony, niepokojące jest rozwiązanie dzięki pozwalające Komisji Europejskiej karać za dostarczenie „wprowadzających w błąd” informacji również w przypadku dobrowolnego podania danych przez przedsiębiorstwo. Nie powinno być tak, że widmo sankcji towarzyszy także przygotowywaniu przez pracowników firmy informacji przeznaczonych do dobrowolnego wysłania Komisji. W projekcie Bruksela zapowiada, że chce uzyskiwać w ten sposób między innymi „analizę postrzeganych [przez firmy] barier regulacyjnych”. Warto tu podkreślić, że ze względu na subiektywny charakter wielu informacji dotyczących działalności gospodarczej – takich jak właśnie odczucia co do wprowadzanych przez UE i poszczególne kraje zmian w otoczeniu regulacyjnym – nie wiadomo, na jakiej podstawie Bruksela będzie stwierdzać, że informacje od danej firmy „wprowadzają w błąd” i czy rozwiązanie to nie będzie przez urzędników KE nadużywane.