Centrum für Europäische Politik dokonało analizy projektu unijnego rozporządzenia, które miałoby według Komisji Europejskiej ułatwić transgraniczny przepływ cyfrowych treści radiowych i telewizyjnych na terenie Unii. Projekt Komisji stanowi element budowy tzw. jednolitego rynku cyfrowego – istotnego i niezmiernie potrzebnego komponentu wspólnego rynku Unii Europejskiej. Eksperci niemieckiego think-tanku zgadzają się, że rozporządzenie przyniosłoby ważne ułatwienia. Z drugiej strony, zdaniem CEP niektóre elementy zawarte w projekcie mogą zagrażać wolności gospodarczej i prawu własności.
W projekcie rozporządzenia władze UE zwracają uwagę, że o ile dyrektywa z 1993 r. ułatwia stacjom radiowym i telewizyjnym uzyskiwanie licencji w przypadku transgranicznej transmisji treści drogą satelitarną i kablową, to takie ułatwienie nie dotyczy jednak mediów internetowych: licencje dotyczące emisji programów audiowizualnych (jak na przykład pozwolenie na publiczną emisję czy pozwolenia od właścicieli praw autorskich do treści multimedialnych) muszą być uzyskiwane po kolei w każdym państwie Unii, w którym stacja chce wyemitować program online. „Jest to jeden z powodów, dla których programy radiowe i telewizyjne często są niedostępne online dla obywateli UE z innych państw członkowskich” – zaznaczają autorzy analizy CEP, Bastian Sattelberger i Till Brombach. Omawiany projekt rozporządzenia dąży do naprawienia tego problemu. W celu zapewnienia konsumentom z całej Unii dostępu do programów radiowych i telewizyjnych online, Komisja Europejska proponuje, aby stacje radiowe i telewizyjne chcące udostępniać swoje multimedia konsumentom z wielu państw UE nie musiały uzyskiwać praw do emisji mediów w każdym z tych krajów, lecz tylko w tym państwie, w którym stacja ma swoją główną siedzibę (a zatem jest tu wprowadzana tzw. zasada kraju pochodzenia, znana z innych regulacji dotyczących wspólnego unijnego rynku). Jak jednak zaznaczają autorzy analizy, ułatwienie niestety nie będzie dotyczyć bardzo popularnych serwisów takich jak YouTube czy iTunes, lecz jedynie stron internetowych, na których stacje telewizyjne i radiowe transmitują (na żywo lub z opóźnieniem) swoje programy oraz ich fragmenty.
Choć proponowane rozporządzenie pozwala na zgodne z zasadami wolnego rynku różnicowanie stacjom radiowym i telewizyjnym opłat przez właścicieli praw autorskich w zależności od państwa członkowskiego, to warto zaznaczyć, że Komisja chce, aby decyzje w tej sprawie podejmowali nie sami właściciele praw, ale tzw. organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Oznacza to, że – jak piszą analitycy CEP – „posiadacze praw autorskich będą mogli pozwolić bądź nie pozwolić na retransmisję ich materiałów jedynie w drodze decyzji podjętej przez organizację zbiorowego zarządzania” (w Polsce jest to np. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS czy Związek Producentów Audio-Video). Co więcej, decyzja będzie należeć do organizacji nawet wtedy, jeżeli posiadacz praw autorskich do programu nie zezwoli stowarzyszeniu na taki krok – wtedy musi obowiązkowo wybrać organizację, która zdecyduje za niego, czy stacja z któregoś z państw UE, chcąca wyemitować program online, może, czy też nie może zdobyć pozwolenia na transmisję danego materiału (i jeżeli tak, to po jakiej cenie).
To właśnie ten aspekt projektu unijnego rozporządzenia budzi największe obawy analityków Centrum für Europäische Politik. „Obowiązkowe zarządzanie zbiorowe faworyzuje retransmisje programów w «zamkniętych sieciach» (…) zamiast w «otwartym internecie». Zawęża też swobodę zawierania umów oraz swobodę prowadzenia działalności gospodarczej przez posiadaczy praw autorskich do programu, ponieważ zmusza ich do zgody na bycie reprezentowanymi przez organizację zbiorowego zarządzania w kwestii udzielania licencji na retransmisję treści” – piszą eksperci think-tanku. Z większą przychylnością analitycy odnoszą się do pomysłu wprowadzenia tzw. zasady kraju pochodzenia – czyli możliwości uzyskiwania przez stację radiową i telewizyjną wymaganych pozwoleń jedynie w państwie ich siedziby, a nie we wszystkich państwach UE, w których stacje te zamierzają emitować online swoje programy. Zasada kraju pochodzenia spełniłaby pozytywną rolę w sytuacjach, kiedy obecnie – jak piszą eksperci CEP – „restrykcje dotyczące ochrony praw autorskich są zróżnicowane między państwami członkowskimi ze względu na ich różny interes publiczny. W takim przypadku np. w państwie pochodzenia nie potrzeba licencji na wyświetlanie danych treści online, a w innych taka potrzeba występuje”. Autorzy analizy przypominają jednak, że istnieje ryzyko, że w wyniku wprowadzenia zasady kraju pochodzenia „stacje radiowe i telewizyjne będą miały ograniczoną możliwość zadecydowania, z których państw członkowskich konsumenci będą mogli oglądać ich treści online” (z powodu innego charakteru internetu niż tradycyjnej telewizji i radia, programy będą mogły być z łatwością wyświetlane w całej UE, nawet w krajach, w których stacje nie uzyskały odpowiednich pozwoleń związanych z prawami autorskimi). Dlatego eksperci CEP oceniają, że również w przypadku zasady kraju pochodzenia naruszona zostaje konkurencja oraz zasada swobody działalności gospodarczej.
Komentarz Anny Czepiel, analityka FOR:
Rozwój jednolitego rynku cyfrowego jest taką unijną polityką, która ma największe szanse na zwiększenie zatrudnienia i wzrostu gospodarczego w Unii Europejskiej. Jak wyliczyła Komisja Europejska w raporcie „20 Years of the European Single Market” (2012), zbudowanie wspólnego rynku cyfrowego oraz ulepszenie swobodnego przepływu usług może doprowadzić do utworzenia w Unii aż 2,77 mln nowych miejsc pracy. Należy jednak pamiętać, aby działania mające na celu ułatwienie transgranicznej cyfrowej wymiany towarów i usług nie łamały fundamentalnych dla gospodarki (i prawa Unii Europejskiej) zasad takich jak konkurencja, wolność gospodarcza i własność prywatna. W przeciwnym razie cel w postaci wzrostu i zatrudnienia nie zostanie osiągnięty. W tym kontekście takim elementem omawianej regulacji, który budzi największe zastrzeżenia, jest nacisk Komisji Europejskiej na to, aby decyzja o udzieleniu zgody na emisję treści multimedialnych została przeniesiona z właścicieli praw autorskich na organizacje zarządzania zbiorowego – tak jakby indywidualne przedsiębiorstwo było w oczach projektodawcy mniej godne zaufania niż kolektyw. Warto przypomnieć, że projekt rozporządzenia w sprawie transgranicznej emisji treści radiowych i telewizyjnych online nie jest jedyną propozycją Brukseli, w której ujawnia się tendencja do budowy wspólnego rynku cyfrowego poprzez rozwiązania godzące w wolność gospodarczą. Innym takim przykładem jest projekt, w którym Komisja Europejska zachęca do opłacanej ze środków publicznych budowy sieci szybkiego internetu w całej UE, podczas gdy inwestycje prywatne byłyby prawdopodobnie efektywniejsze w realizacji tego celu (więcej o krytyce tej propozycji można przeczytać na stronie Lithuanian Free Market Institute). Jednak ogólnie rzecz biorąc, kierunek obrany przez Komisję w projekcie rozporządzenia o radiu i telewizji online należy ocenić raczej pozytywnie w kontekście wzmacniania idei wspólnego rynku, zwłaszcza w tej części projektu, która pociąga za sobą istotne z punktu widzenia wolności gospodarczej zmniejszenie obciążeń administracyjno-prawnych w działalności gospodarczej prowadzonej na terenie różnych państw Unii Europejskiej.