Centrum für Europäische Politik przeanalizowało projekt dyrektywy o delegowaniu pracowników, który ma ustanowić zasadę „równej płacy za taką samą pracę w takim samym miejscu”: pracownicy delegowani np. z Polski do Niemiec mają otrzymywać płacę nie niższą niż pracownicy miejscowi. Projekt ten wzbudza liczne kontrowersje, ponieważ ogranicza przewagę konkurencyjną pracowników z państw Europy Środkowo-Wschodniej, i spotkał się już z nieskuteczną próbą zablokowania go przez parlamenty jedenastu państw członkowskich. Centrum für Europäische Politik również odnosi się do projektu krytycznie: według analityków think-tanku „obowiązek stosowania powszechnie obowiązujących przepisów prawnych dotyczących poziomu płac ogranicza efektywną, opartą na rynku kontrolę płac, dokonującą się dzięki konkurencji ze strony pracowników z innych państw UE”. Autorzy analizy CEP podkreślają, że propozycja Komisji Europejskiej „łamie wolność świadczenia usług”. Dyrektywa będzie dotyczyć około 2 mln osób, bo tylu pracowników delegowanych było w UE według danych za rok 2014.
Obecna dyrektywa z 1996 roku gwarantuje pracownikom delegowanym prawo do otrzymywania płacy minimalnej kraju przyjmującego. Projekt Komisji Europejskiej zamierza daleko rozszerzyć tę gwarancję: teraz już w każdym przypadku pracownicy delegowani przez firmy z innego państwa UE nie będą mogli zarabiać mniej niż pracownicy z przedsiębiorstw miejscowych, do których delegowano tych pierwszych. Niezależnie od czasu trwania delegowania, pracownicy będą podlegać pod miejscowe – zawarte w przepisach prawnych lub układach zbiorowych – przepisy dotyczące wynagrodzeń, a także czasu pracy, płatnego urlopu oraz bezpieczeństwa i higieny pracy. Państwa członkowskie mogą wprowadzać wyjątki od tych przepisów w przypadku stanowisk o „nieznacznej” ilości pracy do wykonania oraz w sytuacji zatrudnienia na okres krótszy niż jeden miesiąc. Państwa mogą też wprowadzać dodatkowe przepisy, którym będą musieli równocześnie podlegać pracownicy delegowani oraz miejscowi.
Autorzy analizy CEP, Urs Pötzsch i Matthias Dauner, zwracają uwagę, że obowiązek wypłacania pracownikom delegowanym oraz miejscowym płac o takiej samej wysokości ograniczy naturalny mechanizm ustalania płac za pomocą prawa podaży i popytu. Tyle samo będzie trzeba płacić zarówno pracownikowi delegowanemu, jak i miejscowemu, choć poziom ich kwalifikacji i doświadczenia może się różnić. Analitycy ilustrują to następującym przykładem: „Krajowe układy zbiorowe są zazwyczaj oparte na poziomie produktywności, który – np. z powodu mniejszego przeszkolenia –niekoniecznie musi być osiągany przez pracowników delegowanych z zagranicy. Jednak w przyszłości [po wejściu w życie projektu Komisji] pracodawcy nie będą mogli wypłacać tym pracownikom niższych płac, co może uczynić ich dalsze zatrudnienie nieatrakcyjnym dla pracodawcy”. Zatem w wielu przypadkach konsekwencją wprowadzenia propozycji Brukseli może być efekt odwrotny do zamierzonego, czyli zwolnienie pracownika delegowanego zamiast poprawy jego warunków bytowych.
W ten sposób autorzy analizy udowadniają, że proponowane przez Komisję przepisy nie służą ochronie wszystkich pracowników w Unii Europejskiej, ponieważ niektórzy za sprawą wejścia w życie dyrektywy mogą stracić pracę. Analitycy CEP stwierdzają także, że celem nowych regulacji nie jest także zapewnienie migrującemu pracownikowi możliwości pokrycia kosztów życia w państwie przyjmującym, bo ta możliwość jest już gwarantowana dzięki istniejącemu obowiązkowi wypłacania pracownikom delegowanym co najmniej płacy minimalnej kraju przyjmującego. Według autorów analizy, celem wprowadzenia dyrektywy jest „jedynie ochrona krajowych pracowników przed konkurencją kosztową ze strony pracowników delegowanych”, przyjeżdżających przede wszystkim z Europy Środkowo-Wschodniej. Jak piszą przedstawiciele think-tanku, taka „protekcjonistyczna izolacja zachodnioeuropejskich rynków pracy (…) zaprzecza idei europejskiego rynku wewnętrznego”.
Komentarz Anny Czepiel, analityka FOR:
Nie ma wątpliwości, że w przypadku dyrektywy wprowadzającej zasadę „równej płacy za taką samą pracę w takim samym miejscu” swoboda przepływu pracowników w Unii Europejskiej jest sztucznie ograniczana. Dotychczas sytuacja była naturalna: pracownicy delegowani z Europy Środkowo-Wschodniej, korzystając z istnienia wewnętrznego rynku unijnego, mogli łatwo znajdować zatrudnienie w zachodnich krajach Unii Europejskiej ze względu na niższe oczekiwania płacowe. Teraz jednak proponowany jest obowiązek wypłacania pracownikom delegowanym płac takich samych jak miejscowym, który ma sprawić, że ci pierwsi nie będą „zabierać” pracy drugim. Oczywiście projekt Komisji, znajdujący się obecnie w Parlamencie Europejskim, promowany jest (m.in. przez komisarz Marianne Thyssen) pod przykrywką szczytnych socjalnych haseł o niedyskryminacji, braku wyzysku migrujących pracowników i zapewnieniu im tak samo godnych płac jak miejscowym. Ze względu na to, że prawdziwym celem projektu jest zwiększanie protekcjonizmu w niektórych krajach UE, nie dziwi fakt, że Komisja Europejska zignorowała argumenty państw próbujących zablokować dyrektywę – w tym Polski – że w wyniku wprowadzenia przepisów wielu pracowników delegowanych straci pracę. Trudno, aby po wprowadzeniu dyrektywy pracodawcy nadal zaprzątali sobie głowę ich zatrudnianiem, skoro dyrektywa będzie prowadzić do absurdalnych sytuacji, np. takich, w których podwyżka dana jednemu pracownikowi delegowanemu oraz jednemu pracownikowi miejscowemu będzie musiała prowadzić do podwyżki dla drugiego pracownika delegowanego, aby nie zarabiał on mniej.
Warto podkreślić, że projekt Komisji Europejskiej wspiera także etatyzm: tylko rządy państw członkowskich, a nie pojedyncze firmy czy nawet nie władze lokalne, będą mogły decydować, czy i w jaki sposób wprowadzić wyjątki od zasady „równej płacy za taką samą pracę w takim samym miejscu”, choć zasada ta w istocie dotyczy zatrudnienia w obrębie jednej firmy, a nie państwa. To przyznanie mocy decyzyjnej rządom jest kolejnym argumentem za tym, że w projekcie Komisji Europejskiej chodzi o protekcjonistyczną ochronę zachodnich rynków pracy. Etatystyczny wymiar ma także fakt, że za sprawą wprowadzenia dyrektywy administracje państwowe zyskają uzasadnienie do przeprowadzania w firmach drobiazgowych kontroli równości płac – np. sprawdzania, czy pracownik delegowany nie zarabia o 100 EUR mniej niż miejscowy. Lepiej, aby UE pozostała przy obowiązku wypłacania pracownikom delegowanym płacy minimalnej państwa przyjmującego, bo w przeciwnym wypadku następnym krokiem – po obecnie procedowanej dyrektywie – może być zakaz wypłacania niższych płac nie tylko specyficznej grupie, jaką są pracownicy delegowani, ale także każdemu podejmującemu pracę imigrantowi z innego państwa UE.
Forum Obywatelskiego Rozwoju przedstawiło w listopadzie 2016 r. krytyczną ocenę omawianej dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych: Komunikat FOR: Stanowisko FOR w sprawie pracowników delegowanych w UE.