Forum Obywatelskiego Rozwoju

2013-10-03

Leszek Balcerowicz odpowiada premierowi Donaldowi Tuskowi

Zwolennicy nacjonalizacji oszczędności emerytalnych Polaków w OFE zwykle nie reagują na merytoryczne argumenty krytyków tej propozycji; zamiast  tego stosują rozmaite chwyty retoryczne, które – w ich zamierzeniu – mają osłabić u odbiorców siłę tej krytyki. Do takich chwytów należy teza, że krytycy tacy jak  Jerzy Buzek,  Jerzy Hausner, Janusz Steinhoff, czy niżej podpisany, działają pod wpływem emocji, bo byli „autorami” czy „ojcami” reformy (której destrukcji się przeciwstawiają). Przekaz jest taki: emocje blokują im rozum, a zatem nie należy przejmować się tym, co oni mówią. Próby podważenia wiarygodności autorów wypowiedzi zamiast odniesienia się do ich treści, są starym jak świat zabiegiem nieuczciwej propagandy. Z przykrością stwierdzam, że ten chwyt zastosował ostatnio premier Donald Tusk, mówiąc: „Prof. Leszek Balcerowicz czuje się współautorem OFE, nie dziwię się więc, że w sposób tak zaangażowany broni tego projektu …”

Wypowiedź ta, pozornie elegancka, niesie ten sam, zasadniczy przekaz: „czuje się współautorem”, a więc jest „zaangażowany”, a skoro jest „zaangażowany” , to emocje zaburzają mu sąd w sprawie OFE. Tego rodzaju nie merytoryczny chwyt daje się łatwo zdemaskować.

1. Intelektualny postęp ludzkości polega na debacie między autorami rozmaitych koncepcji a ich krytykami, w której autorzy niejednokrotnie okazują się zwycięzcami. Czy należy unieważnić ten wynik na podstawie teorii, że autorzy nie mieli racji, bo emocje zaćmiewały im umysł? (Krytycy też zresztą nie byli pozbawieni emocji).

2. Premier Tusk też zapewne „czuje się współautorem” określonych rozwiązań (m.in. propozycji wywłaszczenia ludzi z obligacji znajdujących się w OFE). Czy wobec tego wzywa nas do tego, aby pominąć jego wypowiedzi na ich temat, bo są one zdeformowane przez jego emocje?

3. Byłem współautorem takich rozwiązań jak pierwszy plan reform z grudnia 1989 r., propozycji reformy podatkowej z 1999 r., obrony niezależności NBP w 2005 r. przed atakami ze strony koalicji PiS, Samoobrony i LPR. Te rozwiązania były do tej pory popierane przez PO (lub osoby, które później weszły do PO). Czy teraz usłyszę, że jako „współautor” tych rozwiązań miałem i mam zaburzony emocjonalnie sąd na ich temat? Czy też ta przypadłość dotyczy tylko moich wypowiedzi, które są akurat krytyczne wobec tego, co zaproponował rząd PO-PSL?

4. Merytoryczna krytyka propozycji de facto likwidacji kapitałowych funduszy emerytalnych pochodzi nie tylko od „współautorów” reformy emerytalnej, ale także od wielu innych osób, w tym wybitnych ekonomistów, którzy utworzyli Komitet Obywatelski ds. Bezpieczeństwa Emerytalnego (KOBE). Jaką odpowiedź ma rząd PO-PSL na krytykę z ich strony?

5. Każdy z powyższych punktów wystarczy, aby podważyć omawiany chwyt retoryczny. Tylko dla porządku dodaję więc, że nie byłem „współautorem” – w intelektualnym sensie tego słowa – reformy emerytalnej z 1998 r. Ten zaszczyt przypada Jerzemu Hausnerowi, Ewie Lewickiej, Markowi Górze, Andrzejowi Bratkowskiemu i innym osobom. Ja natomiast (podobnie jak np. Jerzy Buzek czy Janusz Steinhoff), po zapoznaniu się z przedłożonymi analizami, popierałem i popieram tę propozycję, podobnie jak popierałem np. prywatyzację czy liberalizację gospodarki. Wśród popieranych przeze mnie w latach 1998 – 2000 rozwiązań były i takie, na które patrzę od pewnego czasu krytycznie. Zaliczam do nich wprowadzenie powiatów (a na pewno wprowadzenie ich w tak dużej liczbie). Dawałem temu wyraz wcześniej, mimo, że w sensie politycznym można mnie określić jako „współautora” tego rozwiązania.

Debata w polskiej polityce ma na ogół żenująco niski poziom. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że to retoryczne chwyty są często traktowane jako poważny głos w merytorycznej dyskusji. Najwyższy czas skończyć z taką praktyką. Dobrze by było, aby polskie media nie traktowały nieuczciwych chwytów propagandowych jako argumentów.

Czytaj więcej:

TOK FM: Propagandowe chwyty to nie argumenty

Forbes.pl: Balcerowicz odpowiada Tuskowi

ekonomia.rp.pl: Propagandowe chwyty to nie argumenty