Z Profesorem Leszkiem Balcerowiczem o tym, co jego zdaniem hamuje rozwój edukacji w Polsce, powoduje nadmierne wydatki i rodzi zbędne koszty obciążające podatników – rozmawiają Elżbieta Piotrowska-Albin i Klaudiusz Kaleta.
– W Polsce od co najmniej kilku, jeśli nie od kilkunastu, lat liczba dzieci i młodzieży się zmniejsza, a liczba nauczycieli nie. To znaczy, że te same efekty osiąga się nadmiernym kosztem. Wiemy bowiem z badań, że – w dużym przedziale wartości – zmniejszanie się liczby uczniów w klasie nie poprawia wyników oświatowych. Oznacza to więc, że co roku ponosimy dodatkowe miliardowe nakłady związane z tolerowaniem sytuacji, w której liczba nauczycieli się nie zmniejszała wraz ze zmniejszaniem się liczby uczniów – mówi Leszek Balcerowicz. – A można było w sposób racjonalny, odpowiedzialny i płynny dopuszczać do odpływu nauczycieli, utrzymując mniej więcej ten sam stosunek ich liczby w porównaniu do liczby uczniów. Drastyczne cięcia robi się wtedy, gdy odkłada się takie decyzje i następuje kryzys finansów publicznych.
(…)
– Jeżeli chodzi o system, to generalnie powinien on przypominać konkurencyjny rynek. Różne jednostki o charakterze zarówno publicznym, jak i prywatnym, mogą na ten rynek wchodzić na takich samych warunkach i świadczyć usługi edukacyjne o określonym poziomie jakościowym. Do tego potrzebny jest dobry nadzór nad przestrzeganiem standardów jakościowych. Dzięki takiemu rozwiązaniu zrywamy więzi łączące szkoły z jednostkami politycznymi, a nadzór merytoryczny sprawdza pewne minimum jakości, ale nie blokuje zmian i możliwości rozwoju. Zrywamy ze standardem promującym „urawniłowkę” i pobudzamy innowacyjność – argumentuje w rozmowie z „Dyrektorem Szkoły” prof. Balcerowicz.
Artykuł pochodzi z miesięcznika „Dyrektor Szkoły” 9/2012