ADAM MIELCZAREK: Zdaje się, że raport NBP podziałał na złotego jak kubeł zimnej wody?
ANDRZEJ RZOŃCA, WICEPREZES FOR: Nie, złoty, jak i inne waluty naszego regionu, osłabiał się od wczesnego rana. Co do samego ochłodzenia nastrojów, to uważam wprost przeciwnie. Pamiętajmy, że raport NBP to badanie naukowe – przyznaję – bardzo rzetelne. Według niego dzięki euro przez 10 lat Polska powinna zyskać w sumie 7 proc. PKB. A to i tak przy założeniu, że liczy się tylko korzyści z większych inwestycji, jak i większej wymiany handlowej. Bez uwzględniania korzyści typu unowocześnienie gospodarki. Ponadto koszty utraty niezależnej polityki pieniężnej oszacowano na 0,05 proc. PKB. To jest nic. Wreszcie skala wzrostu cen, której Polacy obawiają się najbardziej. To 0,04 proc. – 2,5 proc, Ale najprawdopodobniej będzie to tylko 0,1 – 0,2 proc.
A co z sytuacją, gdy odmienne cykle koniunkturalne spowodują, że stopy procentowe będą działały na naszą niekorzyść?
Z raportu wynika, że nasza gospodarka już jest lepiej zsynchronizowana z cyklem gospodarczym strefy euro, niż niejeden kraj znajdujący się w niej. W miarę zbliżania się do wspólnej waluty będzie się to jeszcze pogłębiać. Pamiętajmy też, że nie pozbawiamy się elementów polityki makroekonomicznej. A tu najważniejsze są zdrowe finanse publiczne, co kryteria euro wymuszają. Lecz nawet w przypadku wystąpienia asymetrycznych wstrząsów można uodpornić się na nie, likwidując biurokratyczne bariery, które krępują konkurencję. Bo to one w dużej mierze odpowiadają za nierówne cykle koniunkturalne.
Z drugiej strony przenoszenie się wstrząsów gospodarczych i nieskutecznego funkcjonowanie polityki pieniężnej wskazują jako jedno z głównych zagrożeń.
Większa otwartość i rosnący udział eksportu w PKB oznacza właśnie uniezależnianie się od cyklu koniunkturalnego wewnątrz kraju. Z drugiej strony zyskuje na znaczeniu popyt w innych krajach, co oznacza, że gospodarki strefy euro będą rozwijały się w zgodnym rytmie. Zatem polityka Europejskiego Banku Centralnego z czasem będzie coraz lepiej dostosowana do naszych cyklicznych wahań.
Zarząd NBP przyjął jednak dokument bez zastrzeżeń i powtórzył, że 2009 r. nie jest odpowiedni do wchodzenia do systemu ERM2.
Pamiętajmy, że badanie naukowe a konferencja to nie to samo. To zalecenie, to jest właśnie coś, czego w samym raporcie nie ma, a tylko zostało ogłoszone publicznie. Jednocześnie brak tu wniosków z pierwszego raportu na ten sam temat z 2004 r. Autorzy obecnego raportu nie chcą przyjąć do wiadomości tamtych wniosków odnośnie korzyści wejścia do strefy euro. Konkluzja niezmiennie jest taka sama: koszty są stosunkowo niewielkie, prawdopodobieństwo wzrostu cen niewielkie. Wydano więc suplement, w którym twierdzi się, że nie ma się co spieszyć z wprowadzeniem euro. Tak naprawdę to, co powiedział wiceprezes NBP, nie sprzyja uspokajaniu nastrojów. Oznacza bowiem, że zarząd NBP nie stosuje się do przekonania rządu i RPP, że moż-liwie szybkie wprowadzenie euro jest dobrym rozwiązaniem.
Czy to znaczy, że euro na Euro 2012 nie będzie?
Powtórzę. To jest stanowisko Narodowego Banku Polskiego, a nie rządu, dodatkowo nie odzwierciedla wniosków z poprzedniego raportu. Ministerstwo Finansów oczywiście przyznaje, że sytuacja na rynkach finansowych jest teraz mocno niestabilna, ale jak będzie za kilka miesięcy, kiedy trzeba będzie wchodzić do ERM2 – zobaczymy. Mam nadzieję, że wszystko zakończy się sukcesem.
Należy wystrzegać się pochopnych decyzji
Pytanie o termin przystąpienia Polski do strefy euro nie zawsze bierze pod uwagę to, że decyzja w tej sprawie nie zależy tylko od Polski. Że naszą gotowość do przystąpienia będzie oceniała Komisja Europejska i obecni członkowie obszaru euro. Z tego punktu widzenia nie powinno dziwić, że KE przestrzega przed pochopnymi decyzjami w sprawie terminu przystąpienia do unii walutowej. Odmowa rozpoczęcia procedury ERM 2 dla Litwy wskutek zupełnie marginalnego niewypełnienia kryterium inflacyjnego w 2007 r. w obliczu obecnych problemów tego kraju, jest uważana za sygnał ostrzegawczy przed kłopotami, na które jej przyjęcie naraziłoby strefę euro.
Polska może utracić szansę na stabilny rozwój
Szanse na wykorzystanie przyjęcia euro dla przyspieszenia tempa wzrostu już w średnim okresie, stojące przed polską gospodarką, są znacznie większe od tych, jakie miały kraje tworzące 10 lat temu unię walutową w Europie. Dodać jednakże można, że zbyt długie pozostawanie Polski poza unią monetarną oznacza utratę tych szans, jakie daje gospodarce stabilny i silny pieniądz. Jeśli inne kraje regionu wejdą do strefy euro wcześniej, to właśnie do nich, a nie do Polski, popłynąć może kapitał zagraniczny. Wraz z uczestnictwem Polski w strefie euro, jako efekt bezpośredni nastąpi eliminacja ryzyka kursowego i spadek stóp procentowych.
Wprowadzenie euro służy pracującym
Wbrew obiegowym opiniom, rachunek kosztów i korzyści z wprowadzenia euro nie prowadzi do wniosku, że zyskują na tej operacji zamożni, a tracą biedni. Efekty takie – choć w umiarkowanej skali – mogą wystąpić jedynie w samym okresie przygotowań do wprowadzenia euro oraz w momencie samej operacji wymiany pieniądza (zwłaszcza z powodu wzrostu cen żywności). Skala tych efektów zależy od skuteczności prowadzonej polityki ochrony grup słabszych przed niekorzystnymi dla nich konsekwencjami zaostrzenia polityki pieniężnej i fiskalnej oraz samej wymiany pieniądza. Na dłuższą metę wprowadzenie euro służy głównie interesom osób pracujących.