ANKIETA ?WSJ POLSKA” Ekspert FOR wyjaśnia, na czym polegają przyjęte przez rząd ograniczenia w państwowych wydatkach i czy będą dalsze
Rząd ocenił, że w tegorocznym budżecie państwa może zabraknąć 17 mld zł. Zarządzona przez premiera akcja poszukiwania oszczędności przyniosła prawie 20 mld zł, które mają pozwolić na zamknięcie budżetu bez powiększania deficytu. Co ta decyzja rządu oznacza dla finansów publicznych i dla polskiej gospodarki, wyjaśnia dr Andrzej Rzońca, ekspert Fundacji FOR.
1. Na czym będzie polegało zaoszczędzenie tej kwoty w budżecie?
Jeśli dochody budżetu państwa okazują się niższe od przewidywań, to rząd ma do wyboru trzy możliwości: po pierwsze, podnieść stawki podatków, ale prawo zabrania na przykład podnoszenia podatku PIT w ciągu roku.
Po drugie, zwiększyć deficyt, czyli zaciągać więcej długów na sfinansowanie wydatków budżetu niemających pokrycia w dochodach, ale to wymaga nowelizacji budżetu. Albo po trzecie, obniżyć wydatki budżetu.
Rząd twierdzi, że wybrał to trzecie rozwiązanie. Budżet wyda mniej, niż pierwotnie planowano, ale i tak więcej niż w ubiegłym roku, bo nasza gospodarka – inaczej niż gospodarki większości krajów Unii Europejskiej – nadal rośnie, a więc nadal mamy więcej do podziału niż wcześniej, choć nie o tyle więcej, jak wydawało się kilka miesięcy temu.
Ale rząd sięgnął też po drugie rozwiązanie, choć temu zaprzecza. Nie zwiększył co prawda deficytu budżetu, ale jego część wypchnął do Krajowego Funduszu Drogowego. Fundusz ten ma zamiast budżetu wydać na drogi prawie 10 miliardów złotych, ale aby wydać tę kwotę, musi ją najpierw pożyczyć.
2. Gdzie możliwe były największe cięcia wydatków?
Generalnie tam, gdzie poszukiwał ich rząd. Bez zmiany prawa można zmniejszyć tylko te wydatki, których wysokość nie jest określona odrębnymi ustawami. Takie elastyczne wydatki stanowią tylko jedną czwartą wydatków budżetu. Są one przeznaczane głównie na inwestycje, remonty urzędów, zakupy samochodów itp. Można też próbować oszczędzać na tych wydatkach, które są uregulowane odrębnymi ustawami, ale w sposób nieprecyzyjny.
Przykładem mogą tutaj być wydatki na obronę narodową. W 2001 roku posłowie uchwalili, że w ustawie budżetowej powinny być zapisane wydatki na wojsko w wysokości 1,95 procent dochodu narodowego. Ale przepis w ustawie budżetowej nie oznacza, że koniecznie trzeba te pieniądze wydać. A są to niebagatelne kwoty. Pierwotnie planowano wydanie 25 miliardów złotych. Te plany teraz zrewidowano w dół o prawie 2 miliardy złotych.
3. Czy będą więc zmniejszane na przykład pensje w budżetówce, emerytury albo renty?
Nie. Premier zapowiedział natomiast anulowanie podwyżek dla najważniejszych urzędników w państwie.
4. Możliwe jest podniesienie podatku PIT w ciągu roku?
Nie ma takiej opcji – orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego na to nie pozwala. Gdyby rząd chciał zwiększyć dochody budżetu, mógłby natomiast podnieść podatek VAT lub akcyzę. Taka mogłaby być cena niedostosowania wydatków budżetu do ubytku w jego wpływach wywołanego spowolnieniem wzrostu gospodarki.
5. A czy obecnie brakująca kwota może jeszcze wzrosnąć? I od czego to będzie zależało? Wzrośnie na pewno. Bo nawet po obniżeniu prognozy wydatków o 20 miliardów złotych skorygowane plany są o ponad 20 miliardów złotych wyższe od ubiegłorocznego wykonania. Wiadomo, że skala dodatkowych cięć będzie zależała od dwóch rzeczy – bardzo ściśle ze sobą powiązanych.
Im głębsze będzie spowolnienie w gospodarce, tym mniejsze wpływy uzyska budżet z podatków.
Z drugiej strony, być może w ciągu roku uspokoi się wreszcie sytuacja na światowych rynkach finansowych, a wtedy polski rząd mógłby większą część wydatków sfinansować kredytami.
6. Czy dodatkowe pieniądze są potrzebne w budżecie od ręki, czy stopniowo w ciągu roku? Oszczędności dotyczą całego roku. Będą dokonywane stopniowo w ciągu roku, choć nie równomiernie. Lepiej byłoby zaoszczędzić więcej w I połowie roku, aby mieć większe pole manewru pod koniec roku.
7. Zmniejszenie wydatków zapisanych w ustawie budżetowej wymaga nowelizacji całej ustawy?
Nowelizacji ustawy budżetowej wymagałoby zwiększenie deficytu. Jest natomiast wiele sposobów ograniczenia wydatków bez nowelizacji.
8. Czy ubiegłoroczne oszczędności były legalne?
Nie zdarzyło się jeszcze nigdy w historii, by wydatki budżetu były dokładnie takie, jak zapisano w budżecie. Nie mieliśmy więc do czynienia w 2008 r. z niczym nadzwyczajnym. Zgodnie z polskim prawem rząd nie może zwiększyć deficytu budżetu powyżej progu określonego w ustawie i tego musi pilnować: jeśli wpływy z podatków spadają poniżej planu, musi odpowiednio ograniczyć wydatki.
9. Można wiele razy w ciągu roku nowelizować budżet?
Można, ale za każdym razem ponosi się koszty polityczne. Rząd wystawia się na ataki opozycji.
10. 20 mld zł – ile to wydatków budżetowych?
To około 6 proc. pierwotnie zaplanowanych wydatków budżetu.
11. Czy pierwszy raz mamy sytuację robienia oszczędności na tak dużą skalę?
Nie przesadzajmy z tą dużą skalą. Np. w ubiegłym roku wydatki były o ponad 30 mld zł niższe od planów. 10 mld zł rzeczywistych oszczędności oznacza dla tegorocznego budżetu mniej więcej tyle, ile 65 zł w skali miesiąca dla osoby otrzymującej wynagrodzenie na poziomie średniej w firmach. Duże cięcia przed nami, bo 20 mld w połowie papierowych oszczędności nie wystarczy do utrzymania deficytu budżetu na zaplanowanym poziomie. Ale przechodziliśmy już przez trudniejsze czasy.
Kiedy PRL zbankrutował odmówił spłaty długów, a dużą część wydatków finansował przez druk pustego pieniądza. Jakoś wyszliśmy z tego załamania, i to mimo że gospodarka kurczyła się przez dwa lata, a więc zawężały się możliwości uzyskiwania dochodów z podatków.
12. Co będzie, jeśli rządowi nie uda się obciąć wydatków o odpowiednią kwotę?
Na pewno będzie musiał znowelizować ustawę budżetową. Ale jeśli zwiększy deficyt, musi się liczyć z dwoma scenariuszami. Jeśli znajdzie chętnych na pożyczenie mu dodatkowych pieniędzy, to głównie wśród polskich banków, które jednocześnie ograniczą strumień kredytów dla firm, a to może wpędzić wiele przedsiębiorstw w poważne kłopoty.
Jest znacznie gorszy scenariusz. Jeśli rząd nie znalazłby wystarczającej liczby chętnych na obligacje (a i bez zwiększenia deficytu ich wartość ma sięgnąć w tym roku 155 mld zł, bo kumulują się spłaty długów z lat poprzednich), to musiałby ciąć wydatki na oślep. Wtedy mielibyśmy kryzys i bolesne cięcia. Obecna sytuacja na świecie powinna nas nauczyć, że nie warto ryzykować.