2008-11-13
Artykuł ukazał się 13 listopada 2008 r. w Wall Street Journal Polska
ANALIZA: Dobra sytuacja finansowa nie oznacza, że zawirowania na światowych rynkach ominęły polskie instytucje finansowe
Piotr Ciżkowicz, menedżer w firmie Ernst & Young
Andrzej Rzońca, wiceprezes fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju
Polskie banki są w dobrej kondycji finansowej. Ich zyski w pierwszym półroczu 2008 r. były o jedną piątą wyższe niż rok wcześniej. Także ich fundusze własne były wyższe od minimum gwarantującego wypłacalność. Nie inwestowały one w te w. toksyczne aktywa powiązane z rynkiem nieruchomości w USA. Pozwoliło im to uniknąć takiej destabilizacji jak wśród instytucji finansowych innych państw. Dobra sytuacja finansowa nie oznacza jednak, że zawirowania na światowych rynkach ominęły nasze banki. Zawirowania te zmieniły warunki ich funkcjonowania.
Trudniej o pożyczki na kredyty
Ostatnie trzy lata to dynamiczny wzrost kredytów dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, znacznie szybszy niż przyrost lokowanych w bankach depozytów. Od stycznia 2006 r. do września 2008 wartość kredytów podwoiła się, kwota depozytów wzrosła ponad dwukrotnie słabiej. W efekcie ważnym źródłem finansowania kredytów stały się fundusze zagraniczne. Zadłużenie zagraniczne banków zwiększyło się ponad trzykrotnie, z 48 mld zł w styczniu 2006 r. do 1,56 mld zł we wrześniu 2008, co stanowiło 40 proc. przyrostu kredytów udzielonych gospodarstwom domowym i firmom w tym okresie. Szczególnie szybko rosło zadłużenie zagraniczne banków w tym roku. Do września zwiększyło się ono o połowę, czyli o ponad 50 mld zł. Dla porównania wartość depozytów ulokowanych w bankach zwiększyła się w tyrn samym czasie o 10 proc. (35 mld zl), z czego około połowa wynikała z przepływu środków od funduszy inwestycyjnych po silnych spadkach kursów akcji na warszawskiej giełdzie. Tak znaczny wzrost zadłużenia zagranicznego był spowodowany głównie rosnącym popytem na kredyty mieszkaniowe udzielane w walut ach obcych: ich wartość wzrosła między styczniem 2006 r. a wrześniem 2008 r. o 100 mld zł, co stanowiło ok. 40 proc. wzrostu łącznego portfela kredytów udzielonych przez banki.
Bezpieczne zadłużenie
Mimo szybkiego wzrostu kredytów walutowych i związanego z tym wzrostu zadłużenia zagranicznego banków jego poziom (w relacji do PKB) należy do najniższych w regionie. Wynosi niewiele ponad 10 proc. PKB, podczas gdy na Węgrzech ponad 35 proc, w Estonii blisko 70 proc, na Łotwie zaś ponad 9() proc, W Polsce około 25 proc kredytów ? stanowią kredyty walutowe finansowane ze środków pożyczonych za granicą, na Węgrzech, w Estonii i na Łotwie zaś odpowiednio 60 proc, 85 proc. i 80-proc Gdyby sytuacja na świecie była stabilna, taki wzrost zadłużenia naszych banków i dynamika finansowanej za jego pomocą akcji kredytowej nie wymagałyby specjalnej uwagi. Ale w warunkach światowego kryzysu zjawiska te mogą mieć jednak pewne negatywne konsekwencje dla ich funkcjonowania. Obecny kryzys na rynkach finansowych przejawia się głównie pogorszeniem płynności oraz wzrostem niechęci inwestorów do szeroko rozumianego ryzyka.
W tych warunkach obniży się skłonność zagranicznych instytucji finansowych do pożyczania pieniędzy bankom z rozwijających się krajów europejskich. Po pierwsze zaangażowanie finansowe banków w rozwijających się gospodarkach europejskich jest już na bardzo wszystkim poziomie. Z danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych wynika, że na koniec pierwszego kwartału 2008 r. banki rozwiniętych gospodarek europejskich pożyczyły krajom Europy Wschodniej 1,5 bbi doi. (!) proc europejskiego PKB). Najbardziej zaangażowane w te pożyczki były banki austriackie, które w sumie pożyczyły tym krajom 300 mld doi., czyli równowartość 85 proc. austriackiego PKB. W dalszej kolejności pod względem wielkości udzielonego finansowania znalazły się banki niemieckie, które pożyczyły 214 mld doi. (ok. 7 proc. PKB Niemiec), i włoskie – 211 mld doi. (ok. 11 proc. włoskiego PKB). Ryzyko związane z tak dużym finansowaniem dobrze ilustruje przykład Szwecji: pożyczki udzielone przez tamtejsze banki Litwie, Łotwie i Estonii sięgnęły na koniec I kwartału 85 mld doi., czyli równowartość ok. 18 proc szwedzkiego PKB.
Pogorszenie się ocen stabilności gospodarek nadbałtyckich i obawy o negatywny wpływ ewentualnego kryzysu w tych krajach na kondycję szwedzkich banków spowodowały, że zazwyczaj dość stabilny kurs korony szwedzkiej względem euro osłabił się między końcem sierpnia a październikiem o ponad 6 proc. Można spodziewać się, że obawy przed materializacją tego typu ryzyka skłonią banki zachodnie do ograniczenia tempa wzrostu zaangażowania w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Z prognoz Instytutu Finansów Międzynarodowych wynika, że napływ netto kapitału z banków komercyjnych do rozwijających się gospodarek naszego regionu (wraz z Turcją i Rosją) zmniejszy się z 220 mld dol. w 2007 r. do 155 mld w 2008 r. i 74 mld w 2009 r. Ta redukcja dostępnego finansowania zagranicznego obejmie niestety także Polskę. Po drugie nawet jeśli banki zachodnie nie ograniczą polskim ban – kom dostępu do pożyczek z powodu wzrostu postrzeganego ryzyka inwestowania w naszym regionie, to mogą to zrobić ze względu na poważne ograniczenie płynności, jakiego same doświadczają. Kryzys nadszarpnął bowiem kondycję finansową wielu spośród zachodnich banków, i to w stopniu wystarczającym do tego, aby zmusić je do ograniczenia rozmiarów akcji kredytowej we wszystkich regionach, w których prowadzą działalność.
Banki stawiają warunki
Ograniczenie dostępności finansowania zagranicznego może mieć dwie konsekwencje dla polskiego sektora bankowego. Po pierwsze spadnie dostępność kredytów walutowych dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Już widzimy symptomy tego zjawiska. W ciągu miesiąca nastąpił skokowy wzrost wymagań stawianych osobom ubiegającym się o kredyty mieszkaniowe we franku szwajcarskim, czemu dodatkowo towarzyszył wzrost (w niektórych przypadkach nawet dwukrotny) żądanej przez banki marży. Problemy z finansowaniem pożyczek we franku szwajcarskim w 1 > 1 sce nie są oczywiście tak poważ – ne jak np. na Węgrzech, gdzie część banków w ogóle zaprzestała przyjmowania wniosków o kredyt w tej walucie, jednak mechanizm prowadzący do powstawania ograniczeń jest w obu przypadkach podobny. Po drugie banki mogą mieć trudności w zabezpieczaniu swojej pozycji walutowej, tzn. w zawieraniu transakcji, które pozwalają uniknąć bezpośredniego ryzyka zmian kursu walutowego wynikającego z posiadania portfela kredytów walutowych. Jeśli banki nie byłyby w stanie odnowić tego typu zabezpieczeń, mogłoby to doprowadzić z jednej strony do powstania strat w wyniku niekorzystnych zmian kursu walutowego, z drugiej zaś do obciążenia kapitałów banków rezerwami wymaganymi na zabezpieczenie przed ryzykiem walutowym.
Bój na reklamy i procenty
Bezpośrednim skutkiem kryzysu obserwowanego w krajach rozwiniętych jest również spadek płynności krajowego rynku międzybankowych pożyczek złotowych i wzrost kosztu pozyskiwanego tam finansowania. Różnica między trzymiesięczną stawką WIBOR a stopą referencyjną NBP, która stanowi przybliżenie wymaganej przez uczestników rynku premii za ryzyko, wzrosła z 0,25 pkt proc. średnio w 2006 i 2007 r. do 0,85 pkt proc. na koniec października 2008 r. Towarzyszyło temu wyraźne zmniejszenie wielkości transakcji zawieranych na okresy dłuższe niż 1-2 dni. Taka tendencja wynikała z dwóch czynników. Po pierwsze ryzyko związane z pożyczeniem pieniędzy danemu bankowi polskiemu jest przez innych uczestników rynku oceniane przez pryzmat ryzyka niewypłacalności banku matki.
Na skutek kryzysu ryzyko to wzrosło i pomimo dobrej kondycji finansowej rodzimych banków doprowadziło do ograniczenia ich skłonności do udzielania sobie nawzajem pożyczek. Po drugie banki zwiększały wielkość najbardziej płynnych aktywów, prawdopodobnie w celu uchronienia się przed ewentualną paniką bankową. Mimo że sytuacja finansowa polskiego sektora bankowego nie uzasadnia obaw o bezpieczeństwo depozytów, atmosfera pogłębiającej się niepewności mogłaby skłonić część gospodarstw domowych i firm do wycofania oszczędności z banków. Jeśli bank nie dysponowałby ilością płynnych aktywów wystarczającą do dokonania wypłat depozytów, mogłoby to dodatkowo podsycić obawy o kondycję takiego banku i nasilić wycofywanie z niego oszczędności. Kredyty i depozyty Te dwa rodzaje ryzyka wpłynęły na zachowanie poszczególnych banków. Te z banków, które tradycyjnie posiadają stabilną bazę depozytów przewyższającą wielkość udzielonych kredytów, zwiększyły portfel papierów skarbowych. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku wartość posiadanych przez banki papierów dłużnych wyemitowanych przez budżet i samorządy wzrosła ze 100 mld w latach 2006 – 2007 do 130 mld zł. Z kolei mniejsze banki finansujące dotąd akcję kredytową głównie ze środków pozyskanych na polskim i zagranicznym rynku międzybankowym nasiliły starania o pozyskanie depozytów bezpośrednio od gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Widać to po nasileniu się konkurencji między nimi.
Reklamy są coraz bardziej agresywne, a oprocentowanie lokat znacznie przekracza stopę procentową dla pożyczek międzybankowych. Jeśli na dłużej utrzyma się ograniczenie płynności na rynku międzybankowym, a spowolnienie gospodarcze doprowadzi do spadku tempa gromadzenia oszczędności przez gospodarstwa domowe i firmy, niektóre banki mogą mieć problemy ze środkami na finansowanie akcji kredytowej. Spowolnienie zahamuje kredyt Nawet jeśli w kolejnych kwartałach znikną przestawione problemy z dostępem banków do finansowania, i tak będą one mniej skłonne do udzielania kredytów. Po pierwsze oczekiwane spowolnienie gospodarcze w Polsce, którego jedną z istotnych przyczyn będzie recesja u naszych głównych partnerów handlowych i wywołany przez nią spadek popytu na towary produkowane w naszym kraju, zmniejszy przeciętną zdolność potencjalnych kredytobiorców do terminowego regulowania swoich zobowiązań. Po stronie przedsiębiorstw będzie to spowodowane spadkiem zysków, po stronie gospodarstw domowych – obniżeniem tempa wzrostu płac, spadkiem zatrudnienia i wzrostem bezrobocia.
Po drugie w reakcji na zaburzenia występujące na globalnym rynku finansowym zmniejszy się również wartość aktywów, które mogłyby służyć potencjalnym kredytobiorcami jako zabezpieczenie spłaty kredytów. Chodzi tu m.in. o akcje spółek, papiery dłużne czy nieruchomości. Ich wycena w ciągu ostatniego roku poważnie się obniżyła. Nawet przy dotychczasowych warunkach kredytowania spadek dochodów i wartości zabezpieczenia potencjalnych kredytobiorców oznaczałyby, że coraz mniej z nich spełniałoby warunki konieczne do otrzymania kredytu. A warunki te dodatkowo ulegną zaostrzeniu ze względu na wzrost niepewności co do skali spowolnienia gospodarczego, a w związku z tym co do trafności oceny przyszłej zdolności kredytowej firm i gospodarstw domowych oraz przyszłej wartości przedstawianych przez nie zabezpieczeń. Już obserwujemy sygnały zaostrzenia polityki kredytowej przez banki. Z ankiety NBP dotyczącej sytuacji na rynku kredytów wynika, że odsetek banków deklarujących zaostrzenie warunków przyznawania kredytów mieszkaniowych i konsumpcyjnych jest obecnie najwyższy w historii badania, tj. od początku 2004 r.
W warunkach oczekiwanego spowolnienia rozwoju gospodarki polskiej, pewne obniżenie dynamiki akcji kredytowej jest potrzebne, by zachować zdrowe podstawy funkcjonowania systemu bankowego i nie doprowadzić do powstania problemów, które stały się przyczyną kryzysu w USA. Zbyt głęboki spadek tempa wzrostu kredytu, nieuzasadniony koniecznością spełnienia odpowiednich norm ostrożności owych, lecz wynikający z problemów, z jakimi borykają się inne kraje, może jednak stać się przyczyną głębszego i dłuższego, niż wskazują pozostałe dane, spowolnienia gospodarczego w Polsce. W takiej sytuacji może dojść do sprzężenia zwrotnego między ograniczeniem akcji kredytowej przez banki a zmniejszeniem skali działalności gospodarczej firm i ludzi. Zjawisko to znane jako akcelerator finansowy pojawia się wtedy, gdy jednokrotny impuls powodujący ograniczenie skali udzielanych kredytów staje się powodem pogorszenia wyników przedsiębiorstw i kondycji finansowej gospodarstw domowych oraz obniżenia wyceny posiadanych przez nie zabezpieczeń, prowadząc do dalszego ograniczenia akcji kredytowej i jeszcze głębszego spowolnienia. Tym, co w takiej sytuacji może łagodzić skutki ewentualnego ostrego hamowania dynamiki kredytu, jest niski w porównaniu z innymi krajami udział kredytu bankowego w finansowaiuu firm oraz niska relacja lego kredytu do PKB.
Brak kredytu pogłębi kryzys
W niedawnym raporcie analitycy agencji Fitch prognozują, że roczne tempo wzrostu kredytu w gospodarce światowej obniży się z 16 proc. w 2007 r. do 7 proc. w 2008 r. i 5 proc. w 2009 r. Jak do tej pory spadek rocznej dynamiki kredytu w gospodarce polskiej jest szybki, jednak nadal jest ona wysoka. We wrześniu br. dynamika ta ukształtowała się na poziomie 25 proc. wobec 35 proc. w 2007 r. Ale jeśli nadal będzie ona spadała w takim tempie jak ostatnio, nadchodzące spowolnienie gospodarcze może okazać się głębsze, niż 1 jeszcze niedawno się wydawało.