Synteza:
· Agnieszka Dziemianowicz-Bąk poinformowała o planach stworzenia listy zawodów chronionych przed wpływem sztucznej inteligencji. Ochronie miałyby podlegać w szczególności zawody kreatywne związane z kulturą.
· Wbrew powszechnym mitom obecnie istnieje niewielkie ryzyko, że AI odbierze nam pracę – automatyzacja sprzyja wzrostowi produktywności oraz powstawaniu nowych miejsc pracy.
· Nie powinniśmy się także bać o artystów – sztuka i technologia są ze sobą związane od zawsze, a sztuczna inteligencja może pomóc artystom w pracy, a nie ich wyprzeć.
· Aby wspierać długookresowy wzrost gospodarczy, nie powinniśmy dążyć do nadmiernego regulowania sztucznej inteligencji – w czasach starzenia się społeczeństwa będzie ona niezwykle przydatna.
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk ponownie zadeklarowała, że jej ministerstwo pracuje nad listą zawodów chronionych przed wpływem sztucznej inteligencji (AI) oraz regulacjami, które ograniczą lub nawet zakażą wykorzystywania AI w poszczególnych zawodach. Ten ruch może uczynić z Polski skansen gospodarczy oraz zaszkodzić Polakom, również pracującym w tych zawodach. Jednocześnie regulacje mogą stać w sprzeczności z innymi pomysłami rządu, który deklaruje chęć poprawy warunków biznesowych oraz wykorzystanie sztucznej inteligencji w gospodarce.
Wbrew obawom dotyczącym wpływu technologii na rynek pracy i społeczeństwo, nie należy się specjalnie bać sztucznej inteligencji. Poprzednie rewolucje technologiczne skończyły się nie spustoszeniem, lecz dostosowaniem do nowych realiów i wzrostem dobrobytu ogółu. Co więcej, ministra skupia się przede wszystkim na „zawodach kreatywnych, mających wpływ na dziedzictwo kulturowe i język”.
Jest to błędne podejście nawet z perspektywy neoluddystycznej – jak wykazał raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, branża kulturalna nie jest szczególnie zagrożona wpływem sztucznej inteligencji. Kolejny raz lewicowa ministra wykazuje się więc nadmiernym konserwatyzmem – w obawie przed zmianami chce zablokować jakikolwiek rozwój.
Neoluddyzm nie jest rozwiązaniem
W powszechnych narracjach dotyczących sztucznej inteligencji ludzie zdają się popadać w dwie skrajności – nadmiernie pesymistyczną lub nadmiernie optymistyczną. W tej pierwszej AI ma przynieść niszczycielskie skutki i zniewolić ludzkość, a w drugiej doprowadzić do technoutopii, w której wszyscy będziemy żyć w niezwykłym dostatku. Mimo że z pozoru mogą się one wydawać sprzeczne, często opierają się na tym samym założeniu – że AI uczyni pracę ludzi zbędną. Należy zacząć od postawienia prostego pytania: czy zmiany technologiczne sprawią, że ludzka praca nie będzie potrzebna?
W czasach rewolucji przemysłowej, która nastała w XIX wieku, część społeczeństwa zaczęła w poczuciu niepewności co do przyszłości obawiać się postępu technologicznego. Narodził się wtedy ruch luddystów – z początku byli to tkacze sprzeciwiający się maszynom tkackim. W późniejszych latach pogląd ten rozwijał się też na inne branże do tego stopnia, że luddyzmem można określać sprzeciw wobec innowacji ze względu na lęk o miejsca pracy. Przekonania te tak się rozprzestrzeniły, że konieczne okazało się uchwalanie przepisów nakładających surowe kary za niszczenie maszyn. Luddyści mieli na swój sposób rację – postęp znacząco przeobraził warunki życia, twórczo niszcząc zastany porządek i wprowadzając inny, z nowymi miejscami pracy na czele. Taka jest charakterystyka innowacji od samych początków ludzkiego istnienia. Wynalezienie sposobów uprawy roślin „zniszczyło” miejsca pracy w zbieractwie i stworzyło miejsca pracy w rolnictwie, wynalezienie koła ograniczyło popyt na pracę tragarzy, a prasa drukarska zmniejszyła potrzebę ręcznego przepisywania ksiąg. Elektryczność czy Internet również znacząco zmieniły rynek pracy czy sposób organizacji społeczeństwa. Trudno było przewidzieć konsekwencje tych rewolucji – miały one z pewnością swoje wady, ale zalety jednoznacznie przeważyły. Dlatego warto ponownie zaryzykować.
Ekonomiści obecnie nie są zgodni co do wpływu AI na rynek pracy. Daron Acemoğlu przewiduje, że AI zwiększy wzrost produktywności o zaledwie 0,07 pkt proc. rocznie, a wykorzystujący podobną metodologię oraz przegląd literatury empirycznej Aghion i in. wskazują, że wzrost ten może wynieść nawet 1,24 pkt proc. na rok. Interesujące wydają się również badania dotyczące zatrudnienia. Według analizy danych z 30 chińskich prowincji dla lat 2006–2020 sztuczna inteligencja zwiększyła zatrudnienie. Inni naukowcy badający Chiny wskazują, że w krótkim okresie AI ma negatywny wpływ na zatrudnienie, jednak w długim pozytywny. Przeprowadzono też badanie na poziomie firm we Francji w latach 2017 2020, które wykazało wpływ AI na wzrost zatrudnienia.
Na ogólne przewidywania może być za wcześnie, jednak badania na poziomie mikro wskazują na dużą różnorodność w skutkach powodowanych przez stosowanie sztucznej inteligencji. Zauważa się jednak zwiększenie produktywności. Zważając na fakt, że jesteśmy dopiero na początku tej technologicznej rewolucji, a badania wskazują na raczej pozytywne efekty, na poziomie zarówno mikro-, jak i makroekonomicznym, umiarkowany optymizm wydaje się zasadnym podejściem. Co więcej, nowe miejsca pracy, które byłyby związane bezpośrednio z AI, dopiero się tworzą. Jak wskazuje Światowe Forum Ekonomiczne, do 2030 roku powstanie 170 milionów nowych miejsc pracy, a ubędzie ich tylko 92 miliony. Jest bardzo prawdopodobne, że wiele osób z najmłodszych pokoleń znajdzie pracę w obszarach, które jeszcze nie istnieją.
Obawy dotyczące zastąpienia ludzi przez AI wydają się być same w sobie nadużyciem – ludzie zdają się nie zdawać sobie sprawy z bogactwa umysłu. Jest on ceniony nie tylko ze względu na inteligencję czy też zgromadzoną wiedzę. Trudne do wyjaśnienia, nawet na gruncie interdyscyplinarnych badań, zjawiska jak poznanie, humor, ciekawość czy też nuda, mogą stanowić przewagę komparatywną człowieka nad sztuczną inteligencją. ChatGPT może nam się wydawać przytłaczający, kiedy rozwiązuje maturę czy test na studia. Jednak przy poleceniu wymyślenia czegoś nowego może mieć poważne problemy – jest to duży model językowy, który bazuje przede wszystkim na tym, co już istnieje.
Maszyna Gutenberga, iPad i MidJourney
Pomysł ministry Dziemianowicz-Bąk należy odrzucić już na podstawie refleksji ekonomicznej oraz historycznej – wielkie rewolucje technologiczne są trudne do zatrzymania. Jej skupienie na zawodach kreatywnych, związanych z kulturą i językiem, wydaje się błędne nawet na płaszczyźnie neoluddystycznej. Określenie użyte przez ministrę jest ogólnikowe i może zostać zinterpretowane jako lęk przed wejściem AI do świata kultury i sztuki: pisania, malowania, tworzenia oraz dziennikarstwa. Lęk ten wiązał się z licznymi protestami zawodów kreatywnych, które negatywnie podchodziły do stosowania sztucznej inteligencji w ich branżach. Zjawisko to jest dobrze widoczne w konflikcie pomiędzy artystami i twórcami Midjourney i Stable Diffusion, którzy zostali oskarżeni o naruszanie praw autorskich i nieuczciwą konkurencję, oraz reakcjach na eksperyment Radia Off Kraków, w którym część dziennikarzy zastąpiono AI. W rzeczywistości problem ten jest wyolbrzymiony – Polski Instytut Ekonomiczny zbadał ekspozycję poszczególnych grup zawodowych oraz sektorów na AI.
Jak się okazuje, zawody artystyczne nie są wysoko na tej liście, a sam sektor związany z kulturą jest odporny na AI. Plany podjęcia specjalnych działań w tej sprawie są raczej przykładem technofobii i chęci obrony już obecnych artystów przed nową konkurencją. Zmiany technologiczne również napędzają zmiany w dziedzinie sztuki. Prasa drukarska doprowadziła do zaniku przepisywania książek, ale też przyczyniła się znacząco do rozwoju czytelnictwa. Stworzenie iPodów oraz rozwój Internetu znacząco zmieniły sposoby konsumowania dóbr kulturowych, nierzadko zmniejszając ich cenę oraz bariery dla odbiorców.
W podobnym stopniu można liczyć na kolejny przełom w sztuce, który może ją uczynić zarówno dziwniejszą, bardziej abstrakcyjną czy absurdalną, ale też egalitarną i demokratyczną. Niemniej niewielkie zdają się być szanse, że sztuczna inteligencja wyprze ludzkich artystów. Ekonomista kultury Tyler Cowen widzi znaczącą przestrzeń dla nich po wielkiej rewolucji – ludzie nie chcą po prostu konsumować sztuki, gdyż liczy się dla nich coś więcej, np. osoba, która za nią stoi.
Jak zauważa Cowen, teksty piosenek Taylor Swift mogłyby zostać napisane i zagrane przez AI, jednak jej fani są zafascynowani całą jej postacią. Przeciwko neoluddyzmowi wystąpił również groznawca Krzysztof M. Maj, który dostrzegł w sztucznej inteligencji szansę na ułatwienie twórcom ich działalności – dla przykładu autorzy gier komputerowych nie będą musieli mieć zaawansowanych umiejętności graficznych. Jak zaznaczał, technologia może uprościć pewne prace koncepcyjne i pozwolić się skupić na bardziej artystycznych działaniach.
W świetle takich informacji, technofobia Agnieszki Dziemianowicz-Bąk wydaje się bezzasadna. W celu ochrony pewnych grup chce ona w praktyce zablokować nieuchronne zmiany, które pomogą ludzkości. Skupianie się na zawodach kreatywnych jest niepotrzebne w kontekście rewolucji sztucznej inteligencji – w tej sytuacji należałoby się raczej zastanowić, jak wspomóc zmiany i dostosowanie się do nich.
Regulacje w zakresie AI zaszkodzą wzrostowi gospodarczemu
Pomysły Dziemianowicz-Bąk wydają się też pochopne i nierozważne – jesteśmy u progu rewolucji AI, nowe modele dopiero się rozwijają i technologie te pozostaną z nami na kolejne lata. Co więcej, sztuczna inteligencja będzie podstawą nie tylko gospodarki, ale także rywalizacji państw na arenie międzynarodowej. Dziemianowicz-Bąk już teraz chce, aby Polska wycofała się z tego wyścigu albo przynajmniej spowolniła.
Obecne badania oraz rozważania, które nie wychodzą z technofobicznych uprzedzeń, powinny nas napawać umiarkowanym optymizmem. Nasz kraj nie ma ogromnych perspektyw, żeby rozwinąć własne modele sztucznej inteligencji, które podbiją świat. Polska może jednak wykorzystać szansę, jaką daje rozwój technologiczny, i zaadaptować się do AI. Obecnie znajdujemy się w ogonie Europy pod tym względem (wykres 1), a propozycje Dziemianowicz-Bąk mogą jeszcze pogorszyć sytuację. W naszych warunkach należy pozwolić działać przedsiębiorcom, którzy chcą korzystać ze sztucznej inteligencji w ramach działalności gospodarczej. Decyzje te wydają się konieczne, bo inaczej wycofamy się z możliwości rozwoju technologicznego oraz gospodarczego – starzejące się społeczeństwo obniży możliwości utrzymania wzrostu gospodarczego.
Zdecydowane dostosowanie rynku pracy oraz całej gospodarki do sztucznej inteligencji ułatwi kompensację negatywnego wpływu starzenia się społeczeństwa. Żeby tego dokonać, należy unikać regulacji, a także chaosu związanego z takimi zapowiedziami.

Konieczne wydaje się także dostosowanie edukacji do zmian i zmniejszenie luki kompetencyjnej w zakresie umiejętności cyfrowych. Obecnie Polska prezentuje się nisko w zakresie tej wiedzy (wykres 2). Sztuczna inteligencja wzmacnia potrzebę radykalnych reform systemu edukacyjnego oraz zwiększa potrzebę zmiany podejścia do nauczania. Konieczna w tym miejscu wydaje się zmiana programu nauczania i odejście od pamięciowego modelu – w dobie sztucznej inteligencji umiejętność zgromadzenia wiedzy nie jest tak przydatna jak krytyczne i analityczne myślenie. Wymagałoby to jednak zmiany podejścia nauczycieli, którzy w niewielkim stopniu chcą wykorzystywać AI w pracy dydaktycznej. Transformacja ta powinna zajść w oddolny sposób – pozwoli to na zaistnienie wielu różnych rozwiązań, a sami nauczyciele powinni mieć możliwość przeszkolenia z zastosowań sztucznej inteligencji.

Podsumowanie
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk niepotrzebnie wychodzi przed szereg z propozycjami nowych regulacji.
Sztuczna inteligencja i jej biznesowe zastosowania dopiero się rozwijają, a przedwczesne przeregulowanie może osłabić potencjał wzrostu polskiej gospodarki. W obecnych warunkach należy zaakceptować zaistnienie kolejnej rewolucji technologicznej i dostosować się do niej. Obecne badania wskazują, że nie powinniśmy popadać w neoluddystyczne lęki, bo właśnie zastosowanie AI wspiera pracowników oraz stymuluje wzrost gospodarczy. Powinniśmy także unikać technofobii w naszych rozważaniach o kulturze. Pod tym względem AI może wspomóc artystów oraz zmniejszyć bariery wejścia i urozmaić sztukę. Polska, zamiast regulacji, potrzebuje dostosowania się do zmian i powszechnego wykorzystania sztucznej inteligencji. Żeby to uczynić, nie należy blokować jej użycia, lecz trzeba postawić na edukację cyfrową i stosowanie AI już od najmłodszych lat. Rozwiązanie to pozwoli zmniejszyć lukę kompetencyjną i wspomoże w długim okresie rozwój gospodarczy. Zamknięcie się na rewolucję AI uczyni z Polski skansen gospodarczy.
Kontakt do autora:
Mateusz Michnik
Analityk ekonomiczny
[email protected]